Komentarze (0)
Kochani ludożercy.
Ten oksymoron idealnie opisuje dwie osoby w moim życiu, które bezpośrednio wpłynęły na mój obecny stan zdrowia. Od dzieciństwa był to ojciec, wiecznie pijany, prowokujący awantury I totalnie nie zainteresowany moim rozwojem. Byłam bo byłam, i to wystarczało. Przecież, nad wszystkim czuwała matka.
Drugą osobą, gdy już byłam prawie pełnoletnia, był mój chłopak. Spędziłam z nim 12 lat, z obecnej perspektywy dodam, ze bardzo trudnych lat. Mamy razem dziecko. Także w pewnym sensie jestem z nim związana na zawsze. Była to osoba myślę, że dość mocno zaburzona . Swoje frustracje przelewał na mnie. Na początku tego nie dostrzegalam I sądziłam, że jest on bardzo wrażliwy I potrzebuje więcej moich uczuć. Jednak nie otrzymałam tego samego w zamian.
Ludożercy nie mogą być kochani, i moi nie byli. Ale kolokwialnie mówiąc "zżarli mnie". Moje poczucie wlasnej wartości, moją chęć do radzenia sobie z problemami. Zrobili ze mnie małą, zleknioną dziewczynkę. A przecież powinnam być Panią swojego życia. Nikt go za mnie nie przeżyje, to moja rola. Nędznego teatrzyku już wystarczy , tym bardziej, że zostałam już sama na scenie, dzięki swojej walce I woli przetrwania.